Po śmieri Václava Havla
Kiedy dziś w południe wróciłem z kościoła w krakowskim mieszkaniu córki czekała wiadomość; Václav Havel nie żyje. Ta barwna postać twórcy słowa i przemian demokratycznych w Czechosłowacji zafascynowała mnie od razu kiedy pojawiła się na fali przeobrażeń w sąsiednim kraju.
Bodajże w 1990 roku obejrzałem na scenie Teatru Starego w Krakowie spektakl „Audiencja.Protest.” autorstwa Václava Havla. To było bardzo interesujące przedstawienie, znakomicie zagrane i zagrzewające mnie do trwania w niezależności twórczej.
Niedługo potem byłem w Pradze. Flaga na maszcie wskazywała iż gospodarz praskiego zamku na wzgórzu jest w domu, nie spotkałem jednak polityka. Napisałem na Hradczany list i otrzymałem od Prezydenta Havla podpisane i ozdobione sercem zdjęcie.
Poniedziałku 3 września 2007 nie zapomnę nigdy. To spotkanie miało odbyć się na Straszewskiego w PWST, ale „waliły” takie tłumy, że przeniesiono do Audytorium Maximum na Krupniczej. Zanim 900 osób tam zgromadzonych słuchało panelu Adam Michnik, Václav Havel, Kamierz Kutz, Henryk Woźniakowski zaczaiłem się w podziemnym parkingu obiektu i dostałem autograf gościa z Czech, który promował w tym dniu w Krakowie swoją„Tylko krótko proszę”.
Havel przybył wtedy w czerwonej wełnianej kamizelce i aksamitnej marynarce. Tak odziany, uśmiechnięty został w mojej pamięci, zaś Jego dwa autografy są bezcenną ozdobą mojej kolekcji. Moment mojego krakowskiego spotkania z Vaclavem Havlem został zatrzymany w kadrze, który pokazuję publicznie teraz po raz pierwszy. Fascynacja dorobkiem życiowym dramaturga i opozycjonisty trwa spotęgowana wiadomością o kresie Jego doczesnego życia. Ufam, że zazna należnego wiecznego spokoju.
Grudzień 1981
Jeszcze w sobotę 12 grudnia 1981 wieczorem prowadziłem na scenie Jasielskiego Dom Kultury koncert Zespołu Pieśni i Tańca „Pogórzanie”. Nieco później, wraz z amatorską grupą estradową, gościliśmy w Klubie Kultury w Cieklinie. Po programie wraz z tubylcami biesiadowaliśmy w zaciszu klubu do późnej nocy. Wracających „Osinobusem”, około godziny 2 w nocy, zatrzymali nas na skrzyżowaniu 3-Maja/Dworcowej milicjanci. Rutynowe z pozoru sprawdzenie ludzi i pojazdu nie trwało długo. Po rozładowaniu sprzętu przy JDK poszedłem pośpiesznie spać. Po umyciu zwyczajowo włączyłem radio, skąd płynęła smętna muzyka. Utrudzony zasnąłem szybko.
Lubię Radio Rzeszów - 60 lat!
Mogę śmiało wyznać iż słucham Radia Rzeszów kopę lat. Bowiem, kiedy się pojawiło ja już byłem rok na tym świecie.
Fascynacji tej gadającej skrzynki ulegałem stopniowo. Radio najczęściej nastawiał tato, lubił wiadomości, mama słuchała Matysiaków, ja z czasem polubiłem „Podwieczorek przy mikrofonie”. To w programie I, który był powszechny we wszystkich odbiornikach.
Pamiętam, że w domu były radio-słuchawki i głośnik zwany kołchoźnikiem przekazujący - przewodowo- jeden program radiowy i lokalne komunikaty Radiowęzła Powiatowego
Radio jako odbiornik lampowy marki AGA stało na stoliku w rogu dużego pokoju. Przyciągało magicznym okiem i podświetlaną skalą. Stamtąd płynęła muzyka i mówili ludzie. Dziwiłem się, jak w takiej małej skrzynce pomieści się orkiestra z solistami i wiele mówiących osób. Zaglądałem nawet z tyłu do radia, odchylając tekturową odsłonę. Ciekawiło mnie, jak w takiej ciasnocie pomieszczono wszystkich, którzy się produkują. Odchodziłem bez racjonalnego wytłumaczenia.